Ki czort…

„About”… Po naszemu „o”… W rozwinięciu – o kurna…  Nigdy nie umiałem o sobie.

Czy jestem fotografem?
Nie wiem. Nie mnie oceniać.
Czy czuję się fotografem?
Nie. Dlatego próżno szukać na tej stronie określenia „fotografy” (photography), tak namiętnie dziś używanego.
Czemu fotografia?
Bo malować nie bardzo umiem a i dźwięk migawki lubię.
Po co ten blog?
A bo Facebook to nie cały internet a na Picasie ciężko coś znaleźć, nie posiadając konkretnego linku. Dodając do tego chęć podjęcia próby dotarcia do szerszego grona odbiorców, powstało to: „Przez dziurę widziane”.
Kto wymyślił tą porąbaną nazwę?
Jak kto? Ja. Początkowo myślałem nad „Zza przysłony”. Coś mi jednak nie do końca grało. Takie to trochę… pfff… nadęte. No i w końcu jak się prawidłowo mówi? Przysłony czy przesłony. Aż na jakimś forum wpadłem na odpowiedź jednego z użytkowników: „dziura”. No i jest. „Przez dziurę widziane.” Proste? 🙂

Pozdrawiam i być może, do zobaczenia w realnym świecie.
Jan „Владимир” Rochon

SONY DSC

Odbity w lustrze, które (teoretycznie) 25 lat odbicia nie pokazywało. Prypeć 2011.

.